Pogoda się chyba znów psuje, Leon strasznie śpi.
Możliwe, że odsypia wczorajszy stres. Wieczorem wystawił głowę przez uchylone okno i właśnie wtedy rozległ się ten straszny huk. Najprawdopodobniej petarda, którą zabawiała się pijana młodzież pod blokiem.
Leon jak rażony piorunem zeskoczył z 2,5 metra i pobiegł do drugiego pokoju. Tam zaszywając się w kątach i bojąc się nawet zwykłych rzeczy leżących na biurku, patrzył spanikowany. Najdrobniejszy ruch wywoływał w nim chęć ucieczki. Musiałam potowarzyszyć mu by się zrelaksował. Lekkie dotknięcia grzbietu i boku od czasu do czasu pozwoliły mu w końcu zacząć oddychać normalnie.
Do tej pory nie było problemu, sylwestry mamy bardzo głośne, fajerwerki, petardy i co każdy może puszcza pod blokiem i z balkonów. Leon tolerował to, aż do wczoraj. Mam nadzieję, że nowy stres nie pozostanie w nim na zawsze ani nie pobudzi nowych stanów zapalnych ani lękowych.
W użyciu na pewno będą techniki Cesara Millano.
2 komentarze:
Też nie lubimy huku..
Strach pomyśleć co będzie się działo w sobotę..
A coś więcej o tych technikach napiszesz? Bo ja nie wiem o co chodzi :(...
Żal mi Leona. Urwis też dziś szybko skrócił wyjście na ogród... Niestety zaczyna się i do nowego roku nie będzie spokoju :(. A albo petardy głośniejsze, albo koty mniej odporne...
Prześlij komentarz