Dzisiaj nastąpił sukces :)
Chodzi o to, że Leon po fazie dzieciństwa zrobił się bardzo płochliwy.
Każdy dzwonek domofonu, wywoływał niepokój. Trudno go było uspokoić. Biegał nerwowo po mieszkaniu i szukał idealnej kryjówki. W takim stanie potrafił się znajdować nawet godzinę. O dzwonku do drzwi już nie wspomnę co się działo. Myślę, że ta trauma zaczęła się kiedy Leon nie miał jeszcze roku i odwiedziła nas, dosyć nachalnie kochająca koty sąsiadka. Złapała go na ręce i nie chciała puścić. Kot się wyrywał, miauczał i nie można go było jej wyrwać...
W ostatnim roku, na skutek awarii domofonu, który dzwonił co prawda ale nie było nic słychać co kto mówi, nastąpił przełom. Zawdzięczamy go panu listonoszowi, który wymyślił sygnał domofonem znaczącym, że to on by go wpuścić. Sam jednak do nas nie wchodził tylko docierał do skrzynki na dole. Kiedy dzwonił na początku Leon zachowywał się tak jak zawsze, przerażony i zaszczuty. Mówiłam wtedy tylko "to listonosz, listonosz". Po paru razach zorientował się, że to bezpieczny dzwonek bo nikt nie wchodzi na górę. Doszliśmy do momentu, kiedy rozlega się ten sygnał, Leon w ogóle nie reaguje. Pozostały natomiast wszystkie inne dzwonki, które doprowadzały go do rozstroju.
Cesar Milan radził w takich przypadkach wykorzystywać dzwonienie i uniemożliwiać zwierzęciu ucieczkę by zobaczył, że nic się nie dzieje. Nie stosowałam tego ale inną poradą. Wszystkim odwiedzającym mówię: - zero patrzenia, mówienia i dotykania Leona. Oczywiście rozmawiać można ale nie wołać naszego kota, kiciać itp. Gości nie mamy zbyt wielu, dlatego na początku było ciężko.
Jednak na skutek zbiegów okoliczności, w ostatnim czasie trochę ich zawitało. Najwięcej pomogła nam najmłodsza sąsiadka, która często przychodzi, zajrzeć jak się Leon czuje. Na początku stała tylko w progu. Leon zaczął tolerować takie wizyty. Potem wchodziła już do mieszkania ale na próg pokoju.
Nasz kot w tym czasie w bezpiecznej kryjówce spoglądał tylko czujnie. Obecnie, sąsiadka może wejść do pokoju, a nawet popatrzeć na Leona, który w ogóle się nie chowa. Nie czuje się jeszcze komfortowo przy takich zbliżeniach ale to i tak duży postęp.
Sukces dzisiejszego dnia, polegał na tym, że Leon przestał reagować na jakiekolwiek dzwonki domofonu. Nie ucieka, zachowuje spokój lub w ogóle nawet nic nie robi. Dzisiaj się właśnie w ogóle nie poruszył :)
Continue >>>
Chodzi o to, że Leon po fazie dzieciństwa zrobił się bardzo płochliwy.
Każdy dzwonek domofonu, wywoływał niepokój. Trudno go było uspokoić. Biegał nerwowo po mieszkaniu i szukał idealnej kryjówki. W takim stanie potrafił się znajdować nawet godzinę. O dzwonku do drzwi już nie wspomnę co się działo. Myślę, że ta trauma zaczęła się kiedy Leon nie miał jeszcze roku i odwiedziła nas, dosyć nachalnie kochająca koty sąsiadka. Złapała go na ręce i nie chciała puścić. Kot się wyrywał, miauczał i nie można go było jej wyrwać...
W ostatnim roku, na skutek awarii domofonu, który dzwonił co prawda ale nie było nic słychać co kto mówi, nastąpił przełom. Zawdzięczamy go panu listonoszowi, który wymyślił sygnał domofonem znaczącym, że to on by go wpuścić. Sam jednak do nas nie wchodził tylko docierał do skrzynki na dole. Kiedy dzwonił na początku Leon zachowywał się tak jak zawsze, przerażony i zaszczuty. Mówiłam wtedy tylko "to listonosz, listonosz". Po paru razach zorientował się, że to bezpieczny dzwonek bo nikt nie wchodzi na górę. Doszliśmy do momentu, kiedy rozlega się ten sygnał, Leon w ogóle nie reaguje. Pozostały natomiast wszystkie inne dzwonki, które doprowadzały go do rozstroju.
Cesar Milan radził w takich przypadkach wykorzystywać dzwonienie i uniemożliwiać zwierzęciu ucieczkę by zobaczył, że nic się nie dzieje. Nie stosowałam tego ale inną poradą. Wszystkim odwiedzającym mówię: - zero patrzenia, mówienia i dotykania Leona. Oczywiście rozmawiać można ale nie wołać naszego kota, kiciać itp. Gości nie mamy zbyt wielu, dlatego na początku było ciężko.
Jednak na skutek zbiegów okoliczności, w ostatnim czasie trochę ich zawitało. Najwięcej pomogła nam najmłodsza sąsiadka, która często przychodzi, zajrzeć jak się Leon czuje. Na początku stała tylko w progu. Leon zaczął tolerować takie wizyty. Potem wchodziła już do mieszkania ale na próg pokoju.
Nasz kot w tym czasie w bezpiecznej kryjówce spoglądał tylko czujnie. Obecnie, sąsiadka może wejść do pokoju, a nawet popatrzeć na Leona, który w ogóle się nie chowa. Nie czuje się jeszcze komfortowo przy takich zbliżeniach ale to i tak duży postęp.
Sukces dzisiejszego dnia, polegał na tym, że Leon przestał reagować na jakiekolwiek dzwonki domofonu. Nie ucieka, zachowuje spokój lub w ogóle nawet nic nie robi. Dzisiaj się właśnie w ogóle nie poruszył :)