Na początku grudnia (dokładnie 7.12.2009) Leon miał okazję wypróbować swój nowy transporter.
Jest niezły, przestronny i nie dał się otworzyć kocim pazurkom. Bardzo łatwo można dostać się do środka bez potrzeby wyciągania Leonka. U weterynarza staje się potulny jak baranek. Trudno przypuszczać, że w domu broni się (czasem bardzo skutecznie) przed zakropieniem oka, podaniem pasty czy tabletki. Na nic się zdał cały trening, który polegał na częstym podnoszeniu, zaglądaniu w uszy, głaskaniem po brzuszku już od wczesnego dzieciństwa. W jakiejś książce wyczytałam, że po takich zabiegach kotek będzie idealny przy badaniach. Tak, jest idealny ale tylko w gabinecie lekarskim :)
Leonek niestety cały czas choruje na zapalenie dróg moczowych. Nikt nie potrafi nam wyjaśnić co konkretnie Mu dolega. Przez rok pozostawał na specjalnych karmach weterynaryjnych. Przy ostatniej kuracji antybiotykiem mógł korzystać z puszek, w którym ukrywałam lekarstwo. Zjadał, a właściwie pożerał każdą porcję z lekiem. Wyszła też nowa teza, że dieta nie ma wpływu na jego chorobę. Teraz to już nic nie wiem ;)
Kolejne badania moczu za tydzień, może rozwiążą ten dylemat ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarze:
W takim razie kciuki, żeby się coś w końcu wyjaśniło...
Prześlij komentarz