Dzisiaj w końcu udało się zakropić Leonkowi oko!
Po wczorajszych nieudanych próbach, czarno to widziałam.
Sposób z ręcznikiem na Leonka nie działa pozytywnie. Oszalał nam wczoraj i był dzikszy niż nasz poprzedni kot, który nie pozwalał się dotykać.
Dzisiaj znaleźliśmy się nieprzypadkowo, w kuchni ;)
Tam roztaczając woń waleriany, zabronionego podsmażonego mięska i saszetki na chwilę czujność Leonka została uśpiona. Po kilku "wyrywankach" i nieudanych próbach, stało się.
Nie wiem czy się zmęczył, czy to właśnie był ten moment,
oparty plecami o szafkę, w ogóle nie trzymany, pozwolił sobie odchylić łepek i wpuścić kroplę.
Ku mojemu szczęściu i euforii nawet pozwolił sobie na ten słynny masaż powieki z punktu trzeciego.
Nagrody spłynęły do miseczki zaraz po tym radosnym momencie (dla mnie radosnym).
Następna zabawa za 4 godziny ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
No tak pewnie wiedzial juz co go czeka i recznik wywolal dodatkowa panike... biedny Leonek, zeby to mozna bylo wytlumaczac, ze ta cala akcja to tylko dla jego dobra...
No właśnie...
Dzisiaj przespał cały dzień po wczorajszych przeżyciach. Przed chwilą udało mi się znów :)
To metoda na zakazaną saszetkę.
Za czwartym podejściem już się udało i nie stawiał się tak mocno jak poprzednio. No i oczywiście nagroda spłynęła do miseczki :)
Gratuluję :)! Ja pamiętam jak się Urwisek męczył, a my z nim przy podawaniu tabletki... Trzeba było tak podać, by Kot nie poczuł jak smakuje - w innym przypadku ślinił się 15 minut wpieniony przy tym (w sensie, że piany było dużo)... Z okiem to sobie nie wyobrażam...
Come and check out your award!
http://theadventuresofbatukhan.blogspot.com/2010/02/sweet-friends-award.html
Prześlij komentarz